Sanatorium miłości

„Wierzę, że ta prawdziwa miłość spotka mnie ponownie” – Maria Luiza z „Sanatorium miłości”

Maria Luiza, zwana również Majką, to jedna z uczestniczek szóstej edycji programu „Sanatorium miłości”. Kobieta nie ukrywa, że znów chce poczuć „motyle w brzuchu” i doświadczyć tak pięknej miłości, jaką przeżyła już raz – ze swoim mężem. W naszym wywiadzie zdradziła między innymi, czy jest coś, czego żałuje w swoim życiu i kto towarzyszył jej podczas tańca na wieży Eiffla.

Swój dzień zaczynam od... 

 

Gimnastyki. Po wstaniu z łóżka schodzę na dół i przygotowuję sobie ciepłą wodę z miodem i z cytryną. Następnie wyciągam z szafy dresy i zabieram się za ćwiczenia rozciągające. Mam też taki specjalny wałek, którym masuję całe ciało. Rozluźniam w ten sposób ciało i kręgosłup – to wszystko trwa około 10 minut. Tak rozpoczynam każdy dzień. Jeśli jestem gdzieś na wyjeździe, wiadomo – bywa ciężej. 

 

Moje ulubione miejsce na ziemi to... 

 

Mój dom. Kiedy wracam do niego po pracy, to jestem szczęśliwa. Czuję się w tym domu bezpiecznie, spokojnie... To bez wątpienia mój azyl. 

 

Gdyby nie rehabilitacja i fizjoterapia to dziś zajmowałabym się... 

 

Florystyką. Tworzenie różnych kompozycji z kwiatów bardzo mnie relaksuje, wycisza. Jeśli dodatkowo komuś się to jeszcze podoba, bardzo mnie to cieszy. Myślę, że gdyby nie fizjoterapia i rehabilitacja, to wybrałabym właśnie tę drogę. 

Szczęście to dla mnie... 

 

Małe i proste rzeczy, takie jak np. spacer w słoneczny poranek. Wtedy mój dzień od razu staje się piękniejszy i z uśmiechem na ustach idę do pracy. Nie ukrywam, że miło byłoby mieć również koło siebie jeszcze tę drugą osobę. Kogoś, kogo darzyłabym uczuciem, chodzi o taką miłość z wzajemnością. Dobrze jest mieć mężczyznę u swego boku, kogoś, przy kim mogłabym się kłaść spać i budzić o poranku. Wierzę, że gdzieś tam czeka na mnie ta przeznaczona mi osoba. Chciałabym poczuć jeszcze motylki w brzuchu, mieć pewność, że to właśnie „ten”. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy w to nie wierzą, ale ja to już przeżyłam i wiem, że istnieje. Doświadczyłam wielkiej i prawdziwej miłości i wierzę, że spotka mnie ponownie.  

 

Moja najdłuższa wyprawa rowerowa... 

 

To ta na Górę Świętej Anny. Przejechałam w sumie około 100 km – w jedną stronę 50 km i w drugą stronę 50 km. Jeżdżę na zwykłym rowerze, to nie jest elektryk, więc uważam, że dla kobiety w moim wieku było to naprawdę spore wyzwanie, któremu sprostałam. Co prawda cały czas coś robię, jestem w formie – zimą jeżdżę na nartach, chodzę na siłownię, tańczę, a gdy zbliża się sezon rowerowy, to staram się wyjeżdżać z grupą rowerową co weekend w trasy po 30, 50 km. Generalnie cały rok jestem aktywna. 

Gdybym mogła cofnąć czas i zmienić coś w swoim życiu, to... 

 

Zmusiłabym mojego męża, aby schudł. Być może wtedy nie doszłoby do tego nieszczęścia, które miało miejsce. Mój mąż przed śmiercią ważył 160 kg – ciągle zajadał stres. Na pewno zrobiłabym dużo więcej, żeby do tego nie doszło. Mówi się, że nie powinniśmy niczego żałować w swoim życiu i ja się z tym zgadzam. Miałam cudowne dzieciństwo, młodość, fajne małżeństwo, mam fantastyczne dzieci, z którymi mam zresztą bardzo bliski kontakt, z wnukami podobnie. Byłam bardzo szczęśliwa. Jedyne, co mogłabym zmienić, to czas z moim mężem. Może gdybym bardziej skupiła się na tym, żeby mu pomóc, to dziś byłabym dalej noszona na rękach?  

 

Trzy cechy, które najbardziej imponują mi u mężczyzn to... 

 

Zaradność, upór w pokonywaniu trudności życiowych oraz inteligencja. Musimy mieć wspólne tematy do rozmów. Takie połączenie jest bardzo ważne. 

Mój sposób na relaks to... 

 

Taniec. Uwielbiam treningi, kocham tańczyć. Nie jestem typem tak zwanego kanapowca. Owszem, czasami lubię się położyć, ale na słońcu, na świeżym powietrzu, takie bezczynne leżenie na kanapie w domu nie wchodzi w grę. Jeśli chodzi o taniec, to od dawna o tym marzyłam. Kiedyś niestety nie było takich możliwości, teraz natomiast są różnego typu kluby, w których pod okiem profesjonalisty można się doskonalić.


Podczas przygotowań do moich okrągłych urodzin pomyślałam sobie, że chcę spełnić jedno z moich marzeń i po prostu zatańczyć, zrobić takie małe show. Następnie znalazłam dobry klub i profesjonalnego tancerza, który pomógł mi w przygotowaniach i cała akcja zakończyła się sukcesem. Nikt nic nie wiedział o moim pomyśle, nawet moja najbliższa rodzina – to był rodzaj niespodzianki. W dniu moich urodzin po występie poczułam satysfakcję i radość, stwierdziłam, że chciałabym to kontynuować. Tak się akurat złożyło, że mój taneczny partner zaproponował mi udział w turniejach i przystałam na tę propozycję. Wzięłam już udział w trzech tego typu wydarzeniach i jestem z siebie zadowolona. Mam naprawdę dobre wyniki i chcę tańczyć dalej w miarę możliwości. 

Tańcząc na wieży Eiffla, czułam się... 


Jak księżniczka. Byłam tam z mężem i to były ogromne emocje. To jest niewątpliwie jedno z moich najpiękniejszych wspomnień, cudowne przeżycie – tym bardziej że otaczali mnie wyjątkowi ludzie. Ta atmosfera, która tam panowała, to było coś niezwykłego, czułam się wyróżniona i stwierdziłam, że nawet w tym wieku można spełniać swoje marzenia.  

Udział w „Sanatorium miłości” traktuję jako... 

 

Niesamowitą przygodę, naprawdę. Może nie porównam tego z tańcem na wieży Eiffla, ale to z pewnością będzie jedno z piękniejszych doświadczeń w moim życiu.  

AZG