Sanatorium miłości

„Obawiałem się, czy odnajdę się w programie” – Tadeusz z „Sanatorium miłości”

Tadeusz to jeden z uczestników obecnej edycji „Sanatorium miłości”. Mężczyzna dał się poznać widzom jako człowiek o silnym charakterze, który nie boi się nowych wyzwań. W rozmowie z nami zdradził między innymi, kogo zabrałby na bezludną wyspę...

Swój dzień zaczynam od... 

 

Zrobienia jedzenia moim zwierzakom. Mam dwa pieski i dwa koty. Wstaję pomiędzy godziną piątą a szóstą rano i to właśnie im poświęcam najpierw swoją uwagę. Kiedy zwierzaki już się najedzą, wypuszczam je i zabieram się za swoje śniadanie. Wcześniej oczywiście trochę się poruszam, staram się wykonać kilka skłonów, otwieram okna. Po takim poranku przechodzę do moich codziennych obowiązków, takich jak np. koszenie trawy czy nadzór nad pracami remontowymi w domu. 

 

Trzy rzeczy, które zabrałbym na bezludną wyspę to... 

 

Na pewno pieski i koty. Nie mógłbym ich zostawić, ponieważ są po prostu bezradne. Nie ukrywam, że byłoby miło, gdyby na tej wyspie mogła towarzyszyć mi również jakaś kobieta. Myślę nawet, że ta ukochana osoba i moje zwierzaki mogłyby mi wystarczyć, nie potrzebuję trzeciej rzeczy. Jeśli na wyspie znalazłbym jedzenie, to cóż więcej do szczęścia potrzeba? Nawet bez telefonu komórkowego dałbym sobie radę. Jak człowiek jest otoczony miłością, to czuje się bezpiecznie. Manualnie potrafię robić wiele rzeczy, więc nie potrzebuję jakichś pojazdów mechanicznych czy wynalazków.  

  

W kobietach cenię najbardziej...  

 

Szczerość, otwartość, komunikatywność. Kobieta musi też odwzajemniać moje uczucia, być prawdomówna. Fajnie byłoby, gdybyśmy mogli się wspólnie wspierać, wtedy nawet wypad na bezludną wyspę nie byłby straszny. Myślę, że z kobietą o takich cechach mógłbym się odnaleźć nawet i w takim miejscu.  

Gdyby nie górnictwo to zajmowałbym się... 

 

Górnictwo to była taka spontaniczna decyzja, podyktowana potrzebą utrzymania mojej rodziny. Myślę, że gdyby nie górnictwo, mógłbym występować w cyrku. Może byłbym jakimś artystą cyrkowym? A jeśli nie, to może zostałbym żołnierzem?  

 

Udział w „Sanatorium miłości” to dla mnie... 

 

Przede wszystkim piękna przygoda. Dzięki programowi miałem okazję poznać dużo ciekawych ludzi. Nie mówię tu tylko o pozostałych uczestnikach programu, którzy okazali się wspaniałymi kolegami i koleżankami, ale również o innych osobach z telewizji. Na pewno bardziej się otworzyłem na świat, na ludzi. Nie ukrywam, że na co dzień mieszkam sam i obawiałem się trochę, czy na pewno odnajdę się w programie. Po prostu nie miałem takiego doświadczenia. Atmosfera na planie była jednak bardzo dobra, co sprawiło, że szybko pozbyłem się tych obaw.

 

Romantyczna randka przy świecach czy skok ze spadochronem? 

 

Może być skok ze spadochronem – jeśli tylko partnerka wyraziłaby taką chęć, to jak najbardziej. Następnie jakaś spokojna kolacja i dużo rozmowy. Trochę szaleństwa i trochę romantyzmu – wszystkiego po trochu.  

Mój największy życiowy sukces to... 

 

Moi synowie. Mam dwóch fajnych chłopaków. Jeden mieszka w Anglii i jest urzędnikiem państwowym. Jestem z nich bardzo dumny, doceniam to, co mam. Dom, spokojne życie, zdrowie – to jest najważniejsze.  

 

Moim popisowym daniem jest/są... 

 

Lane kluski. Pewnego razu, gdy przyleciał do mnie mój syn z Anglii wraz ze swoją dziewczyną, to przygotowałem im właśnie takie kluski ze szczypiorkiem i kurkami, a do tego fileciki smażone na głębokim tłuszczu. Później podałem im krem z pomidorów z grzankami, który również bardzo im smakował. Na deser przygotowałem jeszcze keks. Nie przepadam za ciastami z dużą ilością kremu, keks natomiast bardzo mi smakuje. Szczerze mówiąc, dobrze radzę sobie w kuchni, posiłki przygotowuję sobie sam. Potrafię zrobić coś i na słodko, i na słono, odnajdę się w każdej kuchni, choć szczególnie bliska jest mi ta śląska. Dużo mąki, kluski, rolady, modra kapusta i rosół. Jestem też fanem pierogów, schabowego z ziemniakami, często robię biały barszcz albo ukraiński. Potrafię przygotować wiele rzeczy.   

Gdy jestem zdenerwowany to... 

 

Udaję się na spacer z moimi pieskami, które wabią się Tonia i Wiki. Wspólnie robimy 5- 6 kilometrów. Najczęściej idę z nimi nad Odrę, do której jest niedaleko. Zawsze mam przy sobie telefon i często korzystam z aparatu, robię ciekawe zdjęcia natury. Oprócz tego biorę ze sobą zawsze jakąś ciekawą książkę (bardzo lubię te o tematyce lotniczej). Czytanie w otoczeniu natury i spacer z moimi pieskami to rzeczy, które sprawiają, że jestem spokojny i czuję się bezpiecznie. Ponadto bardzo lubię kosić trawę, pielęgnować drzewka – to mnie wycisza i relaksuje.  

 

Największą radość sprawia mi... 

 

Spotkanie z bliskimi. Mam w sercu ogromną radość także wtedy, kiedy jadę na jakieś spotkanie z osobą, z którą dawno się nie widziałem. Oprócz tego cieszę się, gdy mam okazję pojechać na lotnisko. Staram się spędzać tam dużo czasu, samoloty mnie bardzo fascynują. Czasami uda mi się skoczyć ze spadochronem, co też wywołuje u mnie pozytywne emocje. Najbardziej cieszą mnie jednak te spotkania z bliskimi mi osobami – to jest najważniejsze.  

AZG