Sanatorium miłości

Janina

Janina – Warszawa

Przyjechałam do „Sanatorium miłości”, żeby zamknąć za sobą drzwi z kłopotami.

Janina rozwiodła się w 2008 roku. Przyznaje, że jej małżeństwo to była samotność we dwoje. Była uzależniona finansowo od męża, swoją wartość poznała dopiero, gdy poszła do pracy i wzięła rozwód. Kiedy stanęła na nogi, próbowała jeszcze ratować związek z byłym mężem, ale to ostatecznie się nie udało.

Janina z wykształcenia jest technologiem żywienia, ale w zawodzie pracowała krótko. W jej CV widnieją banki, Państwowa Inspekcja Pracy, Sanepid. Najlepiej jednak wspomina pracę ze studentami. Jak sama podkreśla, była „fajną babką z dziekanatu”. Lubiła pracę z młodymi ludźmi i te doświadczenia do dzisiaj procentują w jej życiu – sama nauczyła się obsługi komputera, internetu i smartfona. Z nowinkami technologicznymi radzi sobie lepiej niż niejeden 40-latek.

Kobieta ma przeróżne pasje i zainteresowania: uczyła się tańca, w tym w szczególności tanga argentyńskiego, przez pewien czas jeździła na rolkach, uprawia nordic walking. Obiecała sobie, że na emeryturze będzie malować na szkle, ale przez dziewięć lat nie znalazła motywacji, żeby zacząć. Może teraz się uda?

Jest osobą wierzącą, religia jest ważna w jej życiu – chodzi na spotkania wspólnoty, ale nie narzuca innym swoich poglądów. W prezencie urodzinowym synowie zasponsorowali jej pielgrzymkę do Izraela. Odwiedziła też Watykan.

Janina szuka mężczyzny, dla którego byłaby ważna. Jej partner powinien być empatyczny, ciepły i zaakceptować to, że Janina opiekuje się swoją mamą. Nie lubi lekkoduchów, mężczyzn agresywnych i wulgarnych oraz takich, którzy nie dbają o siebie. Chciałaby spotkać kogoś, kto w miłości bądź przyjaźni zostanie z nią do końca życia.